Obraliśmy tyle ziemniaków, że moglibyśmy nakarmić całą armię. Mogło być nawet więcej, ale jeden głos rozsądku powiedział STOP kończąc ziemniaczane szaleństwo. Dobrze się obierało, gorzej ubijało. Cebula została poszatkowana i usmażona, ciasto zagniecione - piękna robota pani Marii, farsz wymieszany a pierogi ulepione. Ugotowaliśmy, zjedliśmy, ale choć wyszło całkiem sporo, to i chętnych było niemało, więc całe szczęście, że obiad też był. A dziś na obiad szef kuchni, polecał kaszankę. Prawie tak dobrą, jak pierogi ruskie na 7 sposobów.