Krótka historia dwóch choinek

Krótka historia jest naprawdę krótka, ale sprzyja wspomnieniom związanym ze Świętami Bożego Narodzenia oraz z ludźmi, których już z nami nie ma. I bardzo ich nam brakuje. U nas w Domu choinki ubierają WSZYSCY chętni, a ci co nie ubierają, też są z nami.

Sprawa dotyczy dwóch choinek, które były piękne, wysokie, oszronione, ale jedna z nich nie wytrzymała, załamała się, a my o tym co roku zapominamy! Wszystkie podejmowane próby naprawy, lub zakupu nowego stojaka spełzły na niczym, bo choinka jest naprawdę ładna -  majestatyczna i wielka, a szkoda ją wyrzucać. Stojaki są albo za małe, abo za słabe, albo nie od pary. Zawsze, czyli od dobrych kilku lat, kwestia zepsutej, choinkowej nogi powraca w dniu ubierania. I kończy się zawsze tak samo. Kto już z nami choinki ubierał, ten wie. Niedowierzanie, chaos, zaprzeczanie, gorączkowe poszukiwanie skutecznego rozwiązania, chaos, Pan Stanisław wzywany na odsiecz, bo choinka zamiast w pionie, ląduje w poziomie. Mieszkańcom się podoba, a przecież chodzi o to, żeby było wesoło. A w efekcie choinka stoi? STOI! Piękna!

Z drugą choinką kłopotu nie ma. W tym roku obwieszona białymi bombkami, aniołkami i dzwoneczkami robionymi na szydełku zajęła zaszczytne miejsce w jadalni. Nie było również konieczności profilaktycznego mocowania jej do ściany...

Trzecia choinka stanęła w kaplicy. Cała w złocie!

Brakowało nam w tym roku młodzieży, praktykantów. Przy ubieraniu ostatniej choinki, słychać już było głosy zwątpienia i rezygnacji, ale Mieszkańcy stanęli oczywiście na wysokości zadania. Nie dość, że duże choinki zostały umyte i całkiem ładnie wystrojone, to jeszcze te wszystkie małe, które z natury są niewdzięczne, bo w ilości kilkudziesięciu sztuk, zostały rozebrane, umyte i ubrane na nowo.

 

Comments are closed.

Skip to content