Zaczęło się jeszcze w tamtym roku, kiedy Pani Basia uznała, że warto spróbować. Panowie przywieźli z marketu ogromną dechę, a terapia stwierdziła, że decha jest świetna. Pan Stanisław ją pociął, pan Jan wygładził, a pani Barbara przygarnęła, oceniła i zaczęła pracę. Powstały trzy piękne, wykonane, co prawda według wzoru, ale już wykończone dzięki własnym podszeptom serca i talentowi "świętości", które strzeżemy jak oka w głowie.
Trwają rozmowy motywujące z panem Janem, by przejął pałeczkę i stworzył czwartą ikonę. Może się uda...